Obserwatorzy

wtorek, 27 marca 2012

Od przybytku głowa nie boli czyli kolejna sukienka do kolekcji

Tak, tak dziś zakupiłam kolejna sukienkę, nie wiem kiedy ja zdążę je wszystkie założyć.
Nie mam pojęcia czemu, ale jakoś lubię kupować sukienki, a co.
Szybciutko ją tylko pokaże i zmykam robić sałatkę.



Sukienka jest w kolorze dojrzałej wiśni i jest jak na mnie szyta.
Ładniej się prezentuje jak się ją założy, ma dekolt taki jak lubię i śliczne guziczki.
Ach i och normalnie :) Bardzo mi się podoba. Jej cena też mi się bardzo podoba :)
Kosztowała mnie całe 25 zł, a w gratisie dostałam podryw pana, który mi ją sprzedawał i mówił do mnie po włosku, bo to taki piękny język :p
 Sukienka w kokardki, którą pokazywałam wcześniej, wylądowała na allegro,
stwierdziłam, że naprawdę jest mi w niej za ciasno przez co kiedyś mogłabym ją z rozpędu porwać.
Wczoraj nasmarowałam się masełkiem z biedronki które pokazywałam ostatnio (swoją drogą produkuje je Tołpa dla Biedronki) i już je kocham, jak dla mnie fajniejsze niż to sławne Isany, ale wiadomo, kto co woli.
Miłego dnia 
:*

poniedziałek, 26 marca 2012

Zakupy z Biedronkowej kosmetycznej przeceny + wysyp żali

Dawno tu nie pisałam, ale cierpię na brak czasu i jakieś chyba zmęczenie wiosenne. 
Jestem trochę zajęta szukaniem domów dla szczeniaków przybłęd i tu Wam trochę ponarzekam. 
Do pracy mojego taty przyplątała się suka, która się oszczeniła, pierwszy miot zabrała pani ze schroniska razem z suczką, jednak, że mój tata przywiązał się już do niej, po nieprzespanej nocy i wyrzutach sumienia, pojechała po nią 160km w obie strony i postanowił, że będzie ją szczepił, aby nie miała już kolejnych maluchów. Pojechał do weterynarza, suczka dostała zastrzyk i pan weterynarz powiedział, że kolejny za pół roku. Ojciec zapisał wiec sobie w kalendarzu i pilnował żeby nie przegapić, jak dobiegł termin, pojechał z nią do psiego doktora, a ten mówi, że już za późno. Nie będę pisała jak mój ojciec był zły. No cóż nic się nie zrobi. W styczniu urodziły się szczeniaki. Szukaliśmy na nie chętnych, ale pech chciał, że urodziło się 5 suczek i tylko 1 pies, a wiadomo, że ludzie częściej wolą psy, chociaż ja sama mam 2 suczki w domu i uważam, że lepiej mieć suczkę. Dałam ogłoszenie na tablica.pl, że oddam pieski, fakt dzwonią ludzie, ale wiele z tego nie wychodzi. Denerwuje mnie to bardzo, bo nie wiem czy ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem, czy jak. Wszystkie najpotrzebniejsze informacje są zawarte w ogłoszeniu, a oni mnie pytają jaka rasa, jakie będą w przyszłości mimo, że zamieściłam zdjęcie matki, a skąd ja mam to wiedzieć, co ja jestem prorokiem, skoro to kundelki i do tego ojciec jest nieznany? Coś mnie trafia. Ale i tak szczytem jest to, że pisała do mnie kobieta, która była zainteresowana 2 psami, ja się ucieszyłam, tak samo moja rodzina. Kobieta od razu zapytała czy byłaby możliwość dowozu piesków (około 140km w obie strony) po konsultacji z ojcem napisałam, że tak, to ona, że jest zainteresowana tym i tym psem i prosi o więcej zdjęć, to ja w te pędy pojechała cykać, wracam wysyłam, ona odpisuje, że poprosi jednak o zdjęcia tych i tych, to ja znowu, a ona że jeszcze poprosi ile mają centymetrów od podłogi do czubka głowy i czy mają uszka postawione czy nie, i ze teraz są ładne, ale na pewno zbrzydną, a na koniec ze ona chce psy maksimum do 9 miesięcy (na początku ogłoszenia była data ich narodzin!). Tu moja cierpliwość się skończyła i napisałam kobiecie do słuchu, kończąc że pieski są jakie są i że albo pani się decyduje albo nie, a ona już nic nie odpisała. Powiedźcie mi czym kierują się tacy ludzie? Czemu marnuje mój czas, robi nadzieje? Miałam już wrażenie, że to może jakaś stara emerytka, która nie ma co ze sobą począć i tak ludzi meczy. Mi naprawdę zależy na znalezieniu domów dla tych maluchów, bo do schroniska ich już oddać nie można. Strasznie denerwują mnie tacy ludzie.
Wylałam wszystkie żale, teraz przejdę do przyjemniejszej części, a mianowicie przecenowych zakupów w Biedronce.
Kupiłam masełko Afryka za 5zł, balsam na mój tłusty tyłek :p za 6.99 i żel pod prysznic Apart za 3.50. 


Szukałam jeszcze lakierów do pazurków ale niestety nie było. 
To tyle na dziś.
:*

wtorek, 20 marca 2012

Nowości na wiosnę

Dziś przyszło do mnie zamówienie. Kupiłam sobie dwa ciuchy, a co, na wiosnę trzeba trochę zaszaleć. 
Po pierwsze sukienka w kokardki różowa. Wyglądam w niej mniej więcej tak:


Noszę rozmiar 36 i taką też zamówiłam, ale wzięłabym teraz 38(M), bo w mniejszej jest mi ciasnawo w plecach. Jest też krótka jak widać, myślałam, że będzie trochę dłuższa, no ale trudno. Teraz tak patrzę na to zdjęcie i się zastanawiam czy przypadkiem nie wyglądam w niej grubo. Trochę mi się nie podoba jak odstaje pod gumką, ale z czasem może się jakoś ułoży. Góra mi się podoba. Już dawno marzyłam o bluzce lub sukience z takim dekoltem.


Zobaczymy może zamówię większą, a tą sprzedam.
Cena takiej przyjemności to 24,90.
Po drugie, kolorowa tunika, ja wybrałam fiolet. 


Jest to taki trochę worek, pójdzie do zwężenia po bokach pod pachami. Dla mnie jest jak sukienka, bo Bozia mi wzrostu poskąpiła. Do latania do legginsów akurat. Prześwituje się niestety, ale latem można trochę poświecić  :P 
Cena: 19,90.
 A na deser Bioderma. Przecież muszę wypróbować i zobaczyć skąd te ochy i achy :)


 Dzisiaj się cały dzień zastanawiam czy nie jestem uzależniona od zakupów i czy z moją psychiką wszystko jest ok, a dlaczego? A dlatego, że dziś śniło mi się, że robiłam zakupy i aż kwiczałam z radości widząc takie okazyjne ceny, rzucałam się na nie, jak głodny na jedzenie, a jak rano wstałam wydawało mi się, że jestem szczęśliwą posiadaczką nowych nowości. Matko Boska, dawno nie miałam tak realnego snu. Czy to jest jeszcze normalne?

:*

poniedziałek, 19 marca 2012

I ja się skusiłam - Alterra

Tak tak i ja się skusiłam na zakupy z rabatem i do koszyczka wpadły rybki i chusteczki do demakijażu Alterry.
Chusteczki już miałam, nie przepadam za nimi, ze względu na zapach i takie dziwne uczucie na buzi, ale stwierdziłam że to przydatna rzecz i za taką cenę nie będę wybrzydzać.
Rybki mam po raz pierwszy, zobaczymy jak to z nimi będzie, jeśli mi nie podejdą to mama dostanie prezencik :)

To tyle na dziś, nie mam weny do pisania, gdyż się nie wyspałam, bo siedziałam z moja sunią, która w nocy wymiotowała. Nie wiemy co jej jest, chyba coś z jelitami. Patrzyła mi w oczy jakby szukała pomocy, strasznie się męczyła, a ja nie wiedziałam jak jej pomóc. Mam nadzieje, że jej przejdzie, a jeśli nie to jutro pojedziemy do psiego doktora.
A dzisiaj pacze na świat moimi zielonymi oczami w lekko fioletowym wydaniu i gorąco pozdrawiam :)

:*

niedziela, 18 marca 2012

Wiosna :)

W wiosennym nastroju i z pozytywną energią :)



:*

piątek, 16 marca 2012

Uroda Melisa Tonik bezalkoholowy i Łagodny krem nawilżający do twarzy i ciała

Posta miałam napisać wczoraj, ale że miałam jeden z tych dni z natchnieniem do sprzątania, więc nic już z tego nie wyszło. Czy tylko ja tak mam, że czasem mnie najdzie i sprzątam praktycznie pół dnia?
Dobrze opuszczę moje dziwactwa i przejdę do rzeczy. Kończy mi się tonik, więc stwierdziłam, że napisze o nim kilka słów zanim go wymienię, a że z tej samej serii posiadam kremik to napisze od razu i o nim. Może zacznę od toniku. Jest to bezalkoholowy tonik, z zieloną herbatą, wyciągiem z melisy, alantoiną i prowitaminą B5, który ma łagodzić i nawilżać skórę. Chciałam kupić jakiś łagodny tonik, który nie zawierałby alkoholu i po przewertowaniu KWC na wizażu padło właśnie na ten z Urody. Jest to bardzo fajny produkt, z którego jestem bardzo zadowolona.
Rzeczywiście jest delikatny, nie ściąga buzi, a przy tym fajnie ją odświeża i według mnie jakoś tam nawilża. Nie ma mowy o uczuciu pieczenia, jak przy niektórych tego typu produktach. Tonik szybko się wchłania i pozostawia przyjemne uczucie na twarzy. Uwielbiam też jego zapach. Jest wydajny i co najważniejsze niedrogi. Kupiłam go w promocji w Naturze, więc przy okazji sięgnęłam też po krem z tej serii.
Jest to Łagodny krem nawilżający do twarzy i ciała i podobnie jak tonik z zieloną herbatą, wyciągiem z melisy, alantoiną i prowitaminą B5. O ile z toniku jestem bardzo zadowolona i na pewno kiedyś do niego wrócę to z kremem jest już gorzej. Nie jest zły, na mojej tłustej cerze przyzwoicie się wchłania, jednak juz po niedługim czasie się świecę, chociaż w sumie nie ma za zadanie matowić, więc to można mu wybaczyć. Krem ma dość rzadką konsystencję, przypomina mi trochę Nivea Soft (chociaż ten jest gęstszy), wiec wystarczy malutka ilość na posmarowanie buzi, co sprawia, że jest wydajny. Przyzwoicie nawilża, ale czy łagodzi? Nie mogę tego za bardzo stwierdzić, bo nic takiego nie zauważyłam. Jak dla mnie zostawia dziwne uczucie na twarzy, nie umiem tego opisać, ale tak jakby miało się coś na niej, co sprawia ze buzia jest tak jakby lekko wygładzona. Również bardzo ładnie pachnie. Jest to przyzwoity krem dla osób, które mają mało wymagającą cerę. Obecnie smaruję nim głownie szyję, bo na buzię używam Cetaphilu.

Cena: tonik około 6-7zł za 210ml. krem około 9zł za 150ml.
Dostępność: Drogeria Natura, małe sklepy kosmetyczne, a podobno i w kioskach.
Skład tonik: Aqua, Sorbitol, Panthenol, Propylene Glycol, Melissa Officinalis Extract, Butylene Glycol, Camellia Sinesis Extract, Allantoin, Parfum, Disodium EDTA, Tridecth-9, PEG-5, Ethylhexanoate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Benzophenone-1, Citronellol, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl, Methylpropional, Linalool, Hydroxycitronellat, CI 19140, CI 42090.
Skład kremu na zdjęciu:



Używałyście tego kremu lub toniku?

:*
 

wtorek, 13 marca 2012

Virtual Eyeshadow base

Dziś o produkcie, na którym bardzo się zawiodłam, a mianowicie o bazie pod cienie Virtual.



Producent na stronie pisze:
 Nawilżająca baza pod cienie Virtual ułatwia aplikację cieni oraz zapobiega zbieraniu się cieni w załamaniach powiek. Dzięki bazie cienie łatwiej rozprowadzają się na powiece, stają się bardziej trwałe, wodoodporne, a także nabierają intensywnego, głębokiego koloru. Stosowanie bazy zapewnia długotrwały makijaż oczu, co najmniej przez 14 godzin. Formuła bazy została wzbogacona o składniki odżywcze i pielęgnujące takie, jak olej sojowy, olej z nasion krokosza, witaminy A i E oraz kwas linolenowy.
Edycja: Oczywiście przez 14 godzin, nie mam pojęcia czemu mimo, że jest tak napisane w poście wyskakuje liczba 70, jakiś psikus :P

Zakupiłam tą bazę już jakiś czas temu, zachęcona recenzją jednej z YouTubowiczek. Jest to moja pierwsza baza pod cienie. Postanowiłam sięgnąć po kosmetyk takiego typu, a że baza nie była droga to wybrałam właśnie ją. Niestety wybrałam bardzo źle. W sumie nie mogę powiedzieć nic o tym jak trzymają się na niej cienie, z prostego powodu, bo nie było mi dane z niej korzystać na tyle długo, aby to stwierdzić, a wszystko przez konsystencję tej bazy. Jest ona strasznie trudna do współpracy. 


Ma konsystencje jakby zbitej pasty, która nie chce się rozsmarować na powiece. Nie dość, że ciężko ją wygrzebać z opakowania, to na powiece jest już wielka tragedia. Po nałożeniu tworzy "grudy" których nie da się rozetrzeć, a ja nie mam ochoty się z nią mordować, przy czym rozciągnąć sobie powiekę. Istna tragedia. 
Jak widać dużo tej bazy nie zużyłam, bo zwyczajnie mnie denerwuje. Tyle szczęścia że nie była bardzo droga. Pokazuje jak wygląda na palcu po wydłubaniu z pojemniczka.


Na łapce

Oraz jak wygląda przy próbie rozsmarowania na łapce.


Niestety bardzo się zraziłam do tego typu produktów, nie wiem czy kupię jeszcze bazę w słoiczku. Wolałabym jakiś łatwo rozprowadzający się, kremowy produkt.

Dostępność: Ja miałam problem z jej znalezieniem, udało mi się wreszcie w niewielkim sklepie kosmetycznym na dworcu autobusowym.

Cena: Zapłaciłam za nią około 12zł.

A może ktoś używał tej bazy i ma na nią jakiś sposób? Jakie niedrogie bazy polecacie?

:*

poniedziałek, 12 marca 2012

Ciucholandowe perełki part III

Po sobotnim spotkaniu z koleżanką ze studiów całkiem się rozleniwiłam. Spotykamy się rzadko, bo nie mieszkamy w tych samych miejscowościach, a że była ku temu okazja (urodziny mojej koleżanki) to postanowiłyśmy wreszcie się zobaczyć. Sprawiłam Jej bardzo praktyczny prezent, makijażowo-biżuteryjny wiec myślę, że była zadowolona. Brakuje mi czasów studiowania, ale cóż. Nio nic, nie będę się tu rozczulać tylko przechodzę do rzeczy, a dziś kolejna część ciucholandowych zakupów.

Na pierwszy ogień czerwona koszula w białe groszki. 
Metka: Stradivarius. Cena: 4zł.


 Tunika w jaskółki. Jest z lekkiego materiału, zwiewna z falbankami.
Metka: Atmosphere. Cena:2zł


Szary sweter w dużym wywijanym kołnierzem. Jest bardzo cieplutki. 
Metka: Papaya. Cena 10zł

 
Bolerko.
 Ceny nie pamiętam. 

 
Czarno-biała sukienka ze złotymi guziczkami z tyłu.
Metka: H&M. Cena 10zł.


 
Piękny sweterek i super dekoltem. 
Metka: par-a-phrase. Cena 2zł.

 
Piękne białe ażurowe bolerko. 
Metka: Top Shop. cena: 2zł.

 
Sukienka/Tunika w kolorze różowym z falbankami. 
Metka: Dorothy Perkins. Cena 5.50zł

 
Kremowa narzutka. 
Cena 4zł.

 
Fioletowa tunika ze słodkimi rękawkami.
Ceny niestety nie pamiętam.

 
 
Morska bluzka z bolerkiem. 
Metka: New look. Cena: 4zł.


 I na koniec sweterek w kolorze fuksji z guziczkami z tyłu. 
Metka: SAVIDA. Cena 1zł.



To już wszystko co miałam do pokazania, nio może prawie wszystko. 
Miałam wrzucić jeszcze zdjęcia torebek, ale to już innym razem.
Podsumowując, uważam że watro zaglądać do sklepów z używaną odzieżą, bo można tam wygrzebać naprawdę fajne rzeczy w niskich cenach.

:*

piątek, 9 marca 2012

Ulubieńcy - najczęściej używane w lutym - mało kolorowa kolorówka :)

Namyślałam się, namyślałam, aż się namyśliłam, więc dziś pokaże czym najczęściej maziałam się w lutym. Późno? Tak późno, ale lepiej późno niż wcale :)
Na swoje usprawiedliwienia mam to, że luty był, krótki, a bogaty w wydarzenia.
Do rzeczy. 
Oto produkty, których używałam najczęściej do makijażu. Oczywiście nie jest to wszystko, ale to one powtarzały się zdecydowanie najczęściej.


Na pierwszy ogień idzie mój podkład numer jeden, a mianowicie Revlon Colorstay do cery mieszanej i tłustej odcień 180 Sand Beige. Ciągle szukam podkładu idealnego, głównie chodzi mi o krycie i trwałość i jak na razie Colorstay sprawdza się najlepiej. Choćbym go zdradzała, zawsze do niego wracam. Obecnie testuję żelowy podkład Rimmel, jednak w lutym to Revlon najczęściej gościł na mojej buzi.
Kolejny produkt to korektor Bell Multi Mineral odcień nr 2 pisałam już o nim TU. Za jego pomocą próbuje walczyć z moimi sińcami pod oczami. 
Essence Cover Stick odcień 03. Kupiony na niespodzianki na twarzy, jednak to nie jest do końca to. Jak skończę kupię coś innego.
Naturalny puder cera tłusta i trądzikowa Jadwiga. Hmm tyle się o nim naczytałam, że postanowiłam go wypróbować. Nie zauważyłam cudów jeśli chodzi o leczenie mojej buzi. Sądzę, że napiszę o nim kilka już niedługo.
I na deser róż Bourjois odcień nr 15 Rose Eclat. Jest to róż, który nie ma końca, używam go codziennie, a widać tylko minimalne zużycie. Uwielbiam jego zapach i w sumie nie mam mu nic do zarzucenia, spełnia swoją rolę tak jak powinien, jednak nie wiem czy ten kolor jest do końca trafiony.

Skromnie pędzelki, gdyż dopiero zaczynam moją przygodę z nimi w roli głównej. 
Jest to Rossmannowski pędzel do pudru For Your Beauty. Kupiłam go, bo stwierdziłam, że wypróbuję najpierw coś tańszego, a że był chwalony, jeśli chodzi o pędzle dla początkujących (zresztą tak jak pozostałe, które pokazuję) to postanowiłam, że go zakupię.
Również z For Your Beauty pędzelek do cieni, który w zupełności zaspokaja moje potrzeby :)
Na koniec kuleczka z Essence.
Jakoś nie czyje specjalnej potrzeby posiadania mnóstwa pędzli, bo nie widzę w tym sensu, oczywiście jest to moje zdanie. Mają one służyć tylko mi, do codziennego makijażu, więc takie podstawowe w zupełności mi wystarczą. Planuję jeszcze zakupić sobie pędzle do podkładu, różu i jeszcze jakieś do malowania oczu. Myślę, że to w zupełności wystarczy takiej amatorce jak ja :)

Kolejne produkty to kredka Rimmel Special Eyes odcień 114 Rich Brown. Częściej używam jej do przyciemnienia brwi niż do malowania oczu, bo jakoś nie za bardzo chce ze mną współpracować jeśli chodzi o kreseczkę.
Chyba wszystkim znany Eyeliner Wibo. Bardzo go lubię, bo łatwo się nim rysuje kreski, nawet w przypadku takiego beztalencia jak ja. Niestety ostatnio zauważyłam, że z tego pędzelka odstaje mi włosek i zastanawiam się co z nim zrobić, czy się przemęczyć i przy malowaniu po prostu uważać, czy spróbować go odciąć.
Korektor do brwi Delia Glamour Fashion w kolorze brązowym. Pisałam o nim TU
Na koniec mój ulubiony obecnie tusz Max Factor 2000 Calorie Curved Brush. Chociaż ostatnio wydaje mi się, że się pogorszył i chyba będę szukała czegoś nowego, chociaż tak czy tak, dla niego zarezerwowałam stałe miejsce w mojej kosmetyczce, póki coś nie zajmie jego miejsca. Zresztą mam już zrobiony zapas :) A wszystko przez promocje na niego, których po prostu nie mogę przegapić.

Jeśli chodzi o cienie, to u mnie raczej jest nudno. Zazwyczaj maluje się na brązowo. Chociaż zdarzy mi się, że najdzie mnie na fiolet czy róż, ale jeśli mówimy o ulubieńcach to muszę pokazać właśnie te kolorki.
Cienie Miss Sporty Fabulous Eye Shadow 208. Kupione w Pepco, używane raczej jako dodatek. Cienie Inglot Vertigo 63 które bardzo lubię i w ich przypadku widać największe zużycie.
Cień L'Oreal Color Appeal Chrome Shine 168 Brown Lame. Jest to piękny ciemny brąz ze złotymi drobinkami.
W niedalekiej przyszłości (kiedy fundusze na to pozwolą), planuje zakupić paletkę cieni i może wtedy przestanę wreszcie być nudna. Póki co zużywam to co mam. 
To byłoby na tyle jeśli chodzi o moich lutowych ulubieńców.

:*

środa, 7 marca 2012

L'Oreal Kohl Minerals Powder Liner

Dziś na tapetę bierzemy: 
L'Oreal Kohl Minerals Powder Liner




Ten eyeliner kupiłam na allegro. Zaciekawił mnie, a że nie był drogi to postanowiłam go wypróbować. Na jednej z aukcji wyczytałam, iż Kohl Minerals to w 95% czysty, a więc bardzo wydajny, pigment, który zapewni idealny makijaż na wiele godzin. Dodatek witaminy E i wyciągu z aloesu pielęgnuje wrażliwą skórę oczu, dbając o to, by była gładka i dobrze nawilżona.
Ogólnie mówiąc sam eyeliner jest bardzo fajny, mam kolor 01 czyli czarny. Czerń jest raczej nie natarczywa co daje naturalny efekt.



Kosmetyk jest mineralny czyli już na wstępie duży plus. Proszek jest bardzo wydajny, łatwo się maluje kreskę. Pędzelek wręcz sam „płynie” po powiece, nie zdążyłam się zorientować, jak już miałam narysowaną kreseczkę. Długo się utrzymuje na powiece, oko jest pięknie podkreślone. Trzeba uważać przy malowaniu, bo kosmetyk bardzo się sypie i możemy sobie zabrudzić buzię, a ciężko jest go potem usunąć z policzków. 


Problemy zaczynają się przy opakowaniu. Jest ono takie jak w przypadku reszty kosmetyków mineralnych L’Oreal. W przypadku tego eyelinera opakowane się nie sprawdza, gdyż proszek się strasznie sypie. Brudne jest i opakowanie i paluszki. Wygląda to tak:



Ze względu na to używanie tego eyelinera mnie zniechęca. Przy malowaniu proszek z wewnętrznej części opakowania się osypuje i brudzi. Najlepszym rozwiązaniem jest chyba używanie innego pędzelka, chociaż ten z opakowania według mnie jest bardzo ok, jedynie trzeba nabrać wprawy w posługiwaniu się nim. Pędzelek w opakowaniu jest cieniutki i ścięty czyli taki jaki powinien być. Minusem może być jedynie to, że część z pędzelkiem jest mała i trochę niewygodnie się ją trzyma. 
 Pędzelek wygląda tak:



A wszystkie części wyglądają tak:


A na koniec kreseczki. Można zrobić cieniutką jednym pociągnięciem, lub grubszą.


Podsumowując mimo, że opakowanie jest jakie jest, to uważam, że produkt jest warty zainteresowania, ze względu na cenę (polecam kupić na allegro) i wydajność i oczywiście sam efekt. Jest to produkt mineralny więc jak najbardziej powinien służyć naszej skórze. Można go używać i używać a w opakowaniu proszku prawie nie ubywa. Trzeba też wypracować sobie technikę, aby się nie brudzić. Eyeliner daje fajny naturalny efekt, a oko jest ładnie podkreślone.
A Wy używałyście, lubicie tego typu produkty?

:*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...